Miły, słoneczny, radosny dzień.
Filip od rana wesoły, zabawny, uśmiechnięty i w ogóle ahh.
Żyć nie umierać !
Ale, ale.. wszystko co dobre kiedyś się kończy !
Taaaaki koncert płaczu, krzyku i szlochu mi urządził że głowa mała.
Przez bite 3 godziny.
Najedzony, przewinięty, suchy, czysty, wyprzytulany.
No Matko Boska Saletyńska jak można tyle płakać.
Ale przyszło i ukojenie..
a potem 150 mililitrów, całus i dobranoc :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz