Wczoraj dziadziu Filipa, a tata Rafała zorganizował swoim wnukom i moim kuzynom
upragniony, nie byle jaki kulig. Konie, duże sanie a za nimi kilka małych sanek.
Pomimo dość siarczystego mrozu dzieci miały radochę po pachy.
Zresztą nie tylko dzieci :P
Filip niestety nie brał udziału w samej jeździe bo by mi umarzł żywcem :)
Ale w zamian za to mógł sobie sam (za rękę z mamą) pospacerować
po podwórku, pobawić się z pieskiem i poobserwować koniki w stajni :)
i co 5 minut kilka łyków ciepłej herbatki które mama zapewniła..
Radości co nie miara a potem długa popołudniowa drzemka :)
I wszyscy zadowoleni.
Super. Marzy mi się kulig (w końcu i tak w tym roku omija mnie mnóstwo atrakcji zimowych - biegówki, narty zjazdowe)
OdpowiedzUsuńWidać że szczęśliwy był;)
OdpowiedzUsuńAle super ! Ja też chcę !!!!
OdpowiedzUsuńAle Syn Twój pięknie chodzi ! Normalnie zazdrościmy !:*
OdpowiedzUsuńale fajnie!! zazdroszcze kuligu :D
OdpowiedzUsuńa nauka chodzenia idzie para!:D
mój narazie sam wstaje chwytajac sie za byle co:)
U nas też był w sobotę kulig, mój mąż organizował, a mała patrzyła przez okno z fascynacją, bo na dworze było -18 ;)
OdpowiedzUsuń