Wynalazłam (przepraszam mąż wynalazł) na strychu moje sanki z dzieciństwa..
Stare, obdarte i brzydkie ale jeżdżą :D
więc szusujemy z Filipem bo śniegu opór.
Śpiworek rękami prababci uszyty więc nie byle jaki.
Oczywiście syn mój, owszem lubi przejażdżki, ale krótkie bo
on przecież na dupce nie usiedzi dłużej niż 10 minut.. niestety.
Zdjęcia z telefonu bo nie mam siły dźwigać aparatu :P
tak pięknie u nas :) |
na chodniku lekki deficyt śniegu :) |
:)
OdpowiedzUsuńmój w sankach i w wózku siedzi 20 minut i jeszcze śpiewać muszę..:)
OdpowiedzUsuńw sumie to ja się tym dzieciom nie dziwię.. kombinezony, śpiworki, koce, czapy i weź siedź w tym spokojnie :)
Usuńa u nas już śniego małooo ;/
OdpowiedzUsuńoczyska wielkie :D (zdj.5)
Hahaha. Ja znalazłam radę na moją diablicę. Justin Bieber z telefonu i na spacerach spokój:)
OdpowiedzUsuńŚpiworek pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuńA Filip na sankach taki spokojny się wydaje :)
królestwo za odśniezone chodniki... u nas niestety zaspy.
OdpowiedzUsuńWitaj :) ślicznego masz synka! :) moja mimo, że też nie usiedzi chwili w jednym miejscu to na sankach lubi jeździć długo ... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam :)
oj ślicznie tam u Was~! U nas plucha, deszcz zmywa resztki śniegu :(
OdpowiedzUsuńCudnie!!!
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuń