No rozchorowało mi się Dziecko ni stąd ni zowąd.. Zaczęło się wczoraj wieczorem.
Po butelce mleka około 20:00 Filip usnął. Za 30 minut obudził się z płaczem. 
O resztę nocy najlepiej nie pytajcie.. 
Rano kaszel okrutny, śpiki po pas i 37,8. No skąd to się przywlekło w środku lata, ja się pytam ?!
Mam ochotę złapać tą chorobę za szyję, udusić, zwinąc w precla i wyrzucić za okno.
Od rana w ruch poszedł syrop prawoślazowy, witamina C, kasza jaglana (zjadł CAŁĄ michę) 
i maść majerankowa. Na noc wysmarowałam Mu klatkę i stopy najpierw oliwką potem spirytusem,
to ponoć ma Go wygrzać w nocy. Ostatnio takim sposobem wyleczyłam Go z przeziębienia. 
Także po całym dzisiejszym dniu wieczorem było odrobinę lepiej.
Trzymajcie kciuki co by to dziadostwo poszło precz czym prędzej.
Aha i takie pytanie: Iść z Nim do kontroli do lekarza jutro czy dam radę sama ? Bo się waham..
Tak było tydzień temu:
a tak jest dziś :(


























































