Już jakiś czas temu mieliśmy w planach wybrać się gdzieś na małą wycieczkę
i ku mojej ucieszę sobota była właśnie tym dniem.
Zapakowaliśmy się w auto i ruszyliśmy do krakowskiego ZOO.
Droga zleciała nam szybko i w miarę przyjemnie jeśli nie liczyć
marudzenia Filipa który już po 7 km!! chciał wysiadać (antyfotelikowe dziecko).
Na miejscu czekał nas 1,5 km spacer pod stromą górę ale potem było już tylko lepiej :P
Były słonie, papugi, flamingi, małpki i wreszcie do krakowskiego ZOO sprowadzono
żyrafy które mi osobiście zaimponowały - piękne były.
Później zaliczyliśmy obiad w rewelacyjnej! restauracji pod Wawelem - przed wyjazdem
przeszukałam sieć w poszukiwaniu takiej która będzie smaczna, nie droga i przyjazna dzieciakom.
Ta spełniła każdy warunek, na prawdę polecam!
Spacer po Rynku krakowskim zakończył się 30 minutowym postojem w
McDonaldzie na lodach bo złapała nas mega ulewa.
Gdy przestało padać zaglądnęliśmy jeszcze na Wawel, do Smoka
i ruszyliśmy w drogę powrotną - również usłaną Filipowymi sprzeciwami :P
Taki niby niewinny wypad a ile radości. Zero jakichś szczególnych przygotowań,
koszty niewielkie a przynajmniej dzień miło spędziliśmy :)
Już planuję następną wyprawę o ile jej podołam bo brzuch
coraz cięższy :)